Pieśń o fladze

/Konstanty Ildefons Gałczyński/

„Jed­na była – gdzie? Pod To­bru­kiem.
Dru­ga była – gdzie? Pod Nar­vi­kiem.
Trze­cia była pod Mon­te Cas­si­no.

A każ­da jak zo­rza sza­lo­na,
bia­ło-czer­wo­na, bia­ło-czer­wo­na,
czer­wo­na jak pu­char wina,
bia­ła jak śnież­na la­wi­na,
bia­ło-czer­wo­na.

Ze­bra­ły się nocą fla­gi.
Fla­ga fla­dze do­da­je od­wa­gi:
– No, no, nie bądź taka zmar­twio­na.
Nie po­mo­gą i moce pie­kła:
jam cie­bie, tyś mnie urze­kła,
nie zmo­gą cię bom­bą ni zło­tem
i na za­wsze za­cho­wasz swą cno­tę.
I ni­g­dy nie bę­dziesz bia­ła,
i ni­g­dy nie bę­dziesz czer­wo­na,
zo­sta­niesz bia­ło-czer­wo­na
jak wiel­ka zo­rza sza­lo­na,
czer­wo­na jak pu­char wina,
bia­ła jak śnież­na la­wi­na,
naj­uko­chań­sza, naj­mil­sza,
bia­ło-czer­wo­na.

Tak mó­wi­ły do sie­bie fla­gi
i raz po raz strze­lił ka­ra­bin,
zro­bił dziu­rę w czer­wie­ni i w bie­li.
Lecz wo­ła­ły fla­gi: – Nie płacz­cie!
Choć­by je­den strzę­pek na masz­cie,
nikt się zmie­nić barw nie ośmie­li.
Zo­sta­nie­my bia­ło-czer­wo­ne,
fla­gi świę­te, fla­gi sza­lo­ne.
Spod To­bru­ku czy spod Mur­mań­ska,
niech nas pę­dzi dola cy­gań­ska,
zo­sta­nie­my bia­ło-czer­wo­ne,
czer­wo­ne jak pu­char wina,
bia­łe jak śnież­na la­wi­na,
bia­ło-czer­wo­ne.

O pół­no­cy przy zie­lo­nych sto­li­kach
mo­dli­ły się dia­bły do cyfr.
Były szar­fy i or­de­ry, i mu­zy­ka
i stu­kał taj­ny szyfr.
Dia­bły w ser­cu swo­im głu­pim, bo nie­do­brym
roz­wią­zy­wa­ły bia­ło-czer­wo­ny pro­blem.

Łkała fla­ga: – Czym po­win­na
zgi­nąć, bo je­stem inna?
Bo nie taka dy­plo­ma­tycz­na,
bo tra­gicz­na, bo no­stal­gicz­na,
ta od mgieł i od tkli­wej roz­pa­czy,
i od ser­ca, któ­re nic nie zna­czy,
fla­ga jak bal­la­da Szo­pe­now­ska,
co ją tka­ła sama Mat­ka Bo­ska.

Ale wte­dy przy­szła dziew­czy­na
i unio­sła fla­gę wy­so­ko,
hej, wy­so­ko, ku sa­mym ob­ło­kom!
Jesz­cze wy­żej, gdzie się wszyst­ko za­po­mi­na,
jesz­cze wy­żej, gdzie jest tyl­ko sła­wa
i War­sza­wa, moja War­sza­wa,
War­sza­wa jak piosn­ka na­tchnio­na,
War­sza­wa bia­ło-czer­wo­na,
bia­ła jak śnież­na la­wi­na,
czer­wo­na jak pu­char wina,
bia­ło-czer­wo­na, bia­ło-czer­wo­na,
hej, bia­ło – czer­wo­na. „